piątek, 22 marca 2013
Rozdział I
Byłam sama, siedziałam na kamieniu nad niewielkim strumieniem i przeciągałam powoli palcem po smętnej wodzie. Lubiłam tam przychodzić bo mogłam lepiej poznać siebie i swoje życie. Mieszkałam z ciotką Joanną. Nie miałam rodziców - zginęli w wypadku, choć tak naprawdę ciocia nigdy nie chciała mi powiedzieć co się z nimi stało - może więc ten wypadek. A może rodzice wciąż żyją, a ciocia nie jest moją ciocią, może rodzice mnie nie kochali - po prostu mnie nie chcieli jak byłam mała.
Nagle ktoś złapał mnie od tyłu. Przestraszyłam się i odwróciłam ze strachem w oczach. A zobaczyłam... tylko Julę i zapytałam:
- Co ty tu robisz?
- Szukałam cię, dlaczego jesteś akurat tu? - spytała Julia rozglądając się wokół.
- Nie wiem, jakoś tak... dobra chodźmy już. - odparłam.
U mnie w domu był remont, więc nie miałam dostępu do telewizora i nie dałam rady obejrzeć meczu eliminacyjnego do Mistrzostw Świata, a na internecie jeszcze nie dało się go obejrzeć.
- Wszyscy teraz o tym piszą! Polska wygrała! Przeszła dalej! Teraz piłkarze z Kadry Narodowej jeżdżą po kraju i robią spotkania z fanami! Trzeba się tam dostać. - powiedziała zachwycona Julia.
- Tak, miło by było poznać Piszczka! - odpowiedziałam zamyślona.
- Hmm...
- I resztę drużyny, oczywiście. - dodałam
W końcu doszłyśmy do domu Julii, bo dziś miałam u niej nocować. Jej pokój też był prosto po remoncie i widziałam go pierwszy raz. Był taki śliczny, duży i idealny. Usiadłam na łóżku, a Jula sięgnęła po laptopa i pokazała mi gdzie teraz jest nasza drużyna piłkarska. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Ja i Julia z resztą też. Piłkarze jechali w stronę naszego miasta! Niedługo mieli się pojawić na miejscu. A więc szybko nałożyłyśmy bluzy i raz dwa zbiegłyśmy po schodach i wyszłyśmy na podwórko. Usiadłyśmy na chodniku i czekałyśmy... i czekałyśmy i nic. Mimo, że nadal chciałyśmy zobaczyć piłkarzy. Zrobiło się już ciemno, a nam szybko udało się zasnąć.
Poczułam, że ktoś mnie szturcha. Otworzyłam oczy i zobaczyłam kogoś... Ta bluzka, te spodenki i buty..
- Piszczek? - zapytałam cichutko, po czym uniosłam wzrok trochę wyżej i nie pomyliłam się. Stał przede mną sam we własnej osobie Łukasz Piszczek.
- Tak, to ja. Były wielkie korki, więc równocześnie było wielkie spóźnienie. Czekałaś tu na mnie? - zapytał piłkarz i podał mi rękę bym wstała.
- Tak, czekałam tu z Julią, z moją najlepszą przyjaciółką. - powiedziałam i jednocześnie przekręciłam trochę głowę i Julki nie było - Gdzie ona jest? Niedawno siedziała tuż obok mnie.
- Mój kolega Przemek ją wziął. A jak ty się nazywasz? - zapytał mój idol.
- Nazywam się Paulina. Mam 19 lat i mieszkam niedaleko, jestem wielką fanką. - odpowiedziałam, mimo że strasznie się jąkałam.
- Znam świetną restaurację, może pójdziemy tam we czwórkę. Na przykład o 18.00 , dzisiaj? - odparł Piszczek.
- Okay! - wykrztusiłam - To cześć!
- Żegnaj Paulina, trzymaj się dobrze! - odpowiedział.
Gdy już weszłam z Julką do domu zaczęłam się zastanawiać jak to możliwe, że dzisiaj o 18.00, jak wyszłyśmy czekać na piłkarzy około 19.00 w piątek. Więc Jula spojrzała na zegarek i powiedziała mi że jest 9,00 nad ranem.
- Nad ranem? - wydawało mi się to jeszcze dziwniejsze i skomplikowane.
- Jest 9.00 nad ranem w sobotę, całą noc tam prze czekałyśmy. - powiedziała moja przyjaciółka.
- OMG!! Idę zacząć się przygotowywać! - wykrzyknęłam.
- Ale, na co? - zapytała się Julia, jakby o niczym nie wiedziała, bo chyba tak było Julia nie miała pojęcie, że idziemy z piłkarzami Kadry Narodowej do tej knajpy.
- Łukasz i Przemek zabierają nas by zjeść coś smacznego na mieście. - powiedziałam cała zadyszana. - No chodź!
Obie poszłyśmy na górę, wybrałyśmy jakieś przyzwoite ciuchy i Julia poszła do swojej garderoby, ja zajęłam łazienkę. Później jeszcze makijaż i fryzura, akcesoria. Czas nam naprawdę szybko zleciał. Gdy spojrzałyśmy na zegarek ponownie było już po szesnastej.
- Ja idę z Piszczkiem! - krzyknęła Julka.
- Nie idziesz z Piszczkiem! - odpowiedziałam.
- Dlaczego ty masz iść z Piszczkiem?- zapytała wkurzona Jula.
- Żadna z nas nie idzie z Piszczkiem! - powiedziałam.
- To Piszczek nie idzie!? Nie rozumiem! - odparła moja przyjaciółka.
- Piszczek idzie, idę ja i ty, i idzie Przemek! Idziemy we czwórkę! Jak przyjaciele! - wykrzyknęłam - a teraz chodź, przygotowania nie skończone. - dodałam nieco spokojniej.
Kiedy już naprawdę był koniec naszych przygotowań, zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam. Ku moim oczom ukazał się widok na przystojnych piłkarzów w cudownych garniturach. A za nimi czarny samochód.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz